Jeśli ktokolwiek chce robić zdjęcia swojemu dziecku to pierwsze pół roku życia to doskonały okres do uwieczniania... a potem, jak ktoś, kiedyś powiedział najlepiej założyć dziecku kolorową kurtkę, postawić aparat na statywie, włączyć długą migawkę i po wzorku na fotografii "czytać" gdzie przebiegało dziecko ;) I to jest ten optymistyczny wariant fotografowania dzieci, niestety mój syn cierpi na chroniczne zafascynowanie aparatem i łapie za obiektyw, ciągnie za pasek itp...
Sytuacja jest zgoła inna, gdy dziecko jest śliczną dziewczynką, która opanowuje trudną sztukę utrzymywania podniesionej głowy, gdy leży na brzuszku ;) Z takim dzieckiem, chwała Bogu, miałam dziś do czynienia... i przyznam szczerze, że za każdym razem gdy widzę Alę nie mogę się nadziwić, że mój syn też kiedyś był tak spokojny :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz